Po sześćdziesięciu latach cz.II
W poprzednim (54) numerze "Głosu Tymbarku" zamieściliśmy artykuł pt. "Po sześćdziesięciu latach". Zawierał on relację ze złożenia do rodzinnego grobowca, na tymbarskim cmentarzu, prochów śp. Zofii Turskiej, ostatniej dziedziczki dóbr ziemskich w Tymbarku, jak również krótki zarys jej życia i działalności dla dobra tutejszego społeczeństwa. Jej wielkiego patriotyzmu, którym wykazała się w okresie okupacji niemieckiej, cierpienia i upokorzenia, jakich doznała od rodaków likwidujących dwór w marcu 1945 r. Władze PRL nie zezwoliły jej nawet na odwiedzanie Tymbarku, a jej marzenie, by spocząć w rodzinnym grobowcu, wśród swych najbliższych, właśnie tu, w Tymbarku, czekało na spełnienie aż do 1 kwietnia 2005 r.
Ponieważ w dniu przewiezienia trumny z prochami śp. Zofii Turskiej i jej córki Danuty do Tymbarku, nikt z bliższej rodziny, poza panem prof. Włodzimierzem Zychem, mężem jedynej jej wnuczki - Barbary, nie mógł - z różnych przyczyn - wziąć udziału w tym wydarzeniu, postanowiono właściwe uroczystości przeprowadzić w okresie późniejszym. Po porozumieniu się z rodziną ustalono datę - 6 sierpnia br. W tym dniu, o godzinie 11, w kościele parafialnym w Tymbarku, odprawiona została specjalna Msza św. za zmarłych członków rodziny Myszkowskich i Turskich, związanych z tymbarskim dworem. Przed i po Mszy św. poszczególne grupki uczestników uroczystości odwiedzały kaplicę Myszkowskich oraz grobowiec Turskich na cmentarzu parafialnym, gdzie zapalano znicze, składano kwiaty, a przede wszystkim modlono się. Wśród uczestników zwróciliśmy szczególną uwagę przede wszystkim na jedyną wnuczkę śp. Zofii Turskiej, panią Barbarę Zych, która wraz z mężem i synem jest jakby klamrą spinającą rody Myszkowskich i Turskich.
Pani Barbara przyjechała do Tymbarku z mieszanymi uczuciami - radości i smutku. Radości z powodu odwiedzenia miejsca, w którym urodziła się i spędziła dziecinne lata oraz - przede wszystkim - z powodu spełnienia ostatniego życzenia babci, która ją wychowywała. Radosne uniesienie przyćmiewał jednak smutek, jaki wynikał ze wspomnień. Pani Barbara pamięta bowiem doskonale ów dzień - 16 marca 1945 r. - kiedy wraz z innymi członkami rodziny straciła nie tylko dach nad głową, ale także tragicznie zmarłych członków rodziny (na skutek zatrucia czadem, w gościnnym pokoju pana Pieguszewskiego w aptece), a przede wszystkim (szczęśliwie tylko czasowo) ukochaną babcię, którą aresztowała Służba Bezpieczeństwa. Dokonali tego rodacy, swoi, którzy w imię nowego ustroju postępowali gorzej aniżeli niemieccy żołdacy. Nic więc dziwnego, że łzy płyną po twarzy pani Barbary, przypominającej sobie dni poniewierki. Inni członkowie tych rodów równie głęboko przeżywali te chwile. Przed wejściem do kaplicy stoi wraz z żoną zadumany pan Andrzej Myszkowski. Okres okupacji wraz z rodziną przetrwał właśnie w Tymbarku. Spogląda na tablicę pamiątkową poświęconą swemu ojcu - Ludwikowi, który niemal od pierwszych dni wojny prowadził tu utajoną walkę z najeźdźcą, organizując tajne komórki Ruchu Oporu. Zdradzony, w marcu 1942 r. został aresztowany przez gestapo i po kilkutygodniowym okresie bolesnych przesłuchań skierowany do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Tam, po ponadrocznej męce, w sierpniu 1943 r. został zamordowany.
Pan Andrzej pamięta również matkę, która wraz z mężem brała czynny udział w walce z okupantem, codziennie konno dokonując objazdu wyznaczonego terenu, niosąc pomoc rannym partyzantom i chorym z ich rodzin; jej pracę w szpitaliku partyzanckim, który zorganizowano w domu Antoniego Pachowicza na osiedlu "Zarąbki", po drugiej stronie zalesionego Zęzowa. Szczególnie zaś pamięta ten straszny dzień, kiedy dotarła do nich hiobowa wieść o zamordowaniu ojca. Wtedy to matka zupełnie załamała się i zostawiwszy go i brata Jerzego oraz siostrę Ewę pod opieką cioci Zosi (Turskiej), udała się do klasztoru, gdzie pozostała do śmierci. Nic więc dziwnego, że ukradkiem ociera łzę z oka.
Po drugiej stronie wejścia do kaplicy wisi inna tablica poświęcona drugiemu bratu pani Turskiej - Jerzemu Myszkowskiemu, oficerowi Wojska Polskiego, który po tragicznej kampanii wrześniowej dostał się do niewoli radzieckiej i zginął w Katyniu. Przed tablicą tą stoi pani Alina Myszkowska wraz ze swymi wnuczkami. I ona ma oczy pełne łez. Wprawdzie nie znała osobiście swego teścia, ale o nim pamięta, gdyż zmarły jej mąż, Wojciech (syn Jerzego) zawsze serdecznie o nim wspominał. Także i on, wychowany przez rodziców na prawdziwego patriotę, śladem ojca od wczesnych lat walczył z niemieckim okupantem. To właśnie tu, w Tymbarku, po ukończeniu podchorążówki, pod pseudonimem "Puchacz", wraz ze swym dowódcą "Dęborogiem" (Władysław Wietrzny) brał udział w wielu akcjach partyzanckich.
Wspomnienia i rozrzewnienia członków rodu Myszkowskich i Turskich udzieliły się również i innym osobom, które wzięły udział w tej uroczystości. Były to osoby nie tylko z Tymbarku, jak np. byli pracownicy dworscy, czy koleżeństwo młodych wówczas mieszkańców dworu, lecz także byli partyzanci, wspólnie biorący udział w różnych akcjach. Na przykład Pan mgr Ludwik Kowalczyk - były partyzant i więzień obozu w Oświęcimiu, mimo podeszłych lat i słabego zdrowia specjalnie przyjechał tu z Krakowa, zaś pani Teresa Bujakowa - z Zakopanego. Trudno wymienić wszystkich obecnych. Zaznaczyć jednakże należy, że była też spora liczba członków Towarzystwa Miłośników Tymbarku, które czynnie włączyło się w zorganizowanie tej uroczystości. Prezes TMT, a zarazem dyrektor Zespołu Szkół im. KEN w Tymbarku, pan mgr Józef Piętak udzielił gościny uczestnikom tej uroczystości w internacie. Spotkanie przy wspólnym uroczystym obiedzie miało bardzo przyjemny, serdeczny wydźwięk. Wszyscy mogli podzielić się swymi wspomnieniami i przeżyciami związanymi z latami, kiedy istniał i tętnił życiem dwór. Tego jednak nie da się opisać w tak krótkim artykule.
Wszystko co przyjemne, szybko mija - tak też było w tym przypadku. Trzeba było zakończyć miłe rozmowy, by wrócić do swych domów i zajęć - do Warszawy, Gdańska, Szczecina i innych miejscowości. Żegnając się wszyscy jednak wyrażali nadzieję na podobne spotkanie w przyszłym roku. Do tego czasu musi wystarczyć im pamięć przeżytych tu chwil wzruszenia i wspomnień związanych z główną bohaterką uroczystości - śp. Zofią Turską z Myszkowskich, która jest szanowana i żywa w pamięci Tymbarczan. I oby tak pozostało jak najdłużej.
Wobec licznych zapytań, kto właściwie spoczywa w krypcie kaplicy Myszkowskich, a kto w grobowcu Turskich na cmentarzu, uprzejmie informujemy, że w kaplicy złożone są prochy członków rodziny Ludwika Myszkowskiego, który w roku 1868 kupił dobra ziemskie Tymbarku od Tytusa Sławikowskiego. Poniżej podajemy imiona i nazwiska pochowanych tam zmarłych, według dat ich śmierci:
- Józef Myszkowski - zmarły w 1869 r. - ojciec Ludwika;
- Waleria z Borkowskich Myszkowska - zmarła 6.07.1875 r. - żona Jana Myszkowskiego (brata Ludwika);
- Salomea z Chociatowskich Myszkowska - zmarła 10.01.1877 r. - żona Józefa Myszkowskiego, matka Ludwika;
- Józef Myszkowski - zmarły 26.01.1878 r. - najstarszy brat Ludwika;
- Franciszka Myszkowska - zmarła 5.05.1890 r. - siostra Ludwika;
- Ludwik Myszkowski - zmarły 1.10.1891 r. - adwokat z Jarosławia, prawny właściciel ziemskich dóbr tymbarskich;
- Jan Myszkowski - zmarły 16.05.1902 r. - brat Ludwika. Zajmował się prowadzeniem gospodarstwa dworskiego w Tymbarku, stąd przez wielu uważany był za właściciela majątku. Ojcie Józefa Myszkowskiego, któremu to stryj Ludwik, jako bezdzietny, prawnie przekazał swe dziedzictwo;
- Jadwiga z Marszałkowiczów Myszkowska - zmarła 21.10.1921 r. - żona Józefa, następcy po stryju Ludwiku;
- Józef Myszkowski - zmarły 16.12.1925 r. - właściciel dworu w Tymbarku. Był ojcem Zofii Turskiej, (której przekazał majątek tymbarski w 1924 r.), Ludwika (aresztowanego przez gestapo i straconego w Oświęcimiu) oraz Jerzego (zamorodanego w Katyniu).
Po śmierci Józefa nastąpiła dwudziestoletnia przerwa w składaniu zmarłych w krypcie kaplicy. W marcu 1945 r. pochowano tam jeszcze 4 osoby, które w nocy 16/17 marca 1945 r. zmarły tragicznie na skutek zatrucia się czadem w domu aptekarza Ludwika Pieguszewskiego. Są to:
- Maria ze Strzeleckich Myszkowska - żona Stefana Myszkowskiego;
- Julia z Paszkiewiczów Myszkowska - żona Jerzego;
- Jadwiga Paszkiewicz (prawdopodobnie matka Julii);
- Emilia Myszkowska - córka Jerzego i Julii Myszkowskich.
Na cmentarzu parafialnym znajduje się natomiast grobowiec Turskich (nazwa od nazwiska męża Zofii Turskiej), a spoczywają w nim:
- Maria Turska - zmarła 30.04.1926 r. - siostra Karola, męża Zofii;
- Karol Turski - zmarły 23.07.1929 r. - mąż Zofii właścicielki dworu;
- Janina Bzowska - zmarła tragicznie 3.05.1936 r. - córka Zofii i Karola;
- Zofia Turska - zmarła 17.12.1975 r. we Wrocławiu i pochowana na cmentarzu Gręboszewskim, skąd 1.04.2005 r. jej jedyna wnuczka Barbara, wraz z mężem prof. W. Zychem sprowadzili jej prochy do rodzinnego grobowca w Tymbarku;
- Danuta Turska - córka Zofii i Karola - zmarła 13.01.1992 r. we Wrocławiu. Także i ona, wraz z prochami matki, przewieziona została do Tymbarku.
Tak więc wreszcie, po 50 latach od likwidacji dworu i konieczności opuszczenia Tymbarku przez żyjących, rodzina Turskich została znów połączona - tym razem już chyba na zawsze.
Warto dodać, że w grobowcu Turskich znajdują się prochy jeszcze dwóch osób, których tożsamość nie została dotąd wyjaśniona. Przypuszczalnie, w marcu 1945 r., w czasie pogrzebu czterech pań, zmarłych na skutek zaczadzenia, dwie trumny, z powodu braku miejsca nie zostały umieszczone w krypcie kaplicy, ale spoczęły właśnie w grobowcu na cmentarzu. Niestety, nie ma tam żadnych danych odnośnie tych osób. Nic też na ten temat nie jest wiadomo członkom rodziny. Być może ktoś z czytelników posiada jakieś związane z tym tematem informacje, dzięki którym uda się wyjaśnić zagadkę spoczywających tam osób.
Stanisław Wcisło